Valentin Carboni: wierzę w Inter i mam nadzieję na wielką karierę (wywiad)

Valentin Carboni: "Wypożyczenie? To jeszcze za wcześnie, ale Nerazzurri i Chivu we mnie wierzą, a ja jestem Interistą w 100%. Lautaro i Messi..."

- Właściwie nawet się tego nie spodziewałem – mówi Valentin Carboni, bohater wywiadu dla La Gazzetta dello Sport, wyrażając zaskoczenie po powrocie do Interu i decydującym golu na finiszu meczu z Urawa Reds na Klubowych Mistrzostwach Świata. Teraz Argentyńczyk patrzy w przyszłość z optymizmem:\

- Kontuzja była ogromnym ciosem, znalezienie miejsca w składzie i zdobycie bramki to coś więcej niż marzenia, które miałem przed wyjazdem. Dla mnie wystarczyło wrócić do bycia piłkarzem. Przed operacją kariera toczyła się tak szybko, że może trochę trudno było mi to ogarnąć, ale teraz wiem, że wszystko w życiu dzieje się z jakiegoś powodu. Choć dużo cierpiałem, to w tej operacji więzadła krzyżowego widzę coś dobrego. Pomogła mi dojrzeć i poprawić się tam, gdzie było to potrzebne: stałem się bardziej kompletny jako człowiek i piłkarz. Czuję się silniejszy fizycznie i mentalnie, bardziej zmotywowany niż wcześniej.

Czy często myślisz o Marsylii?

- Nie mogę wiedzieć, jak by się potoczyło bez kontuzji. To na pewno była ogromna szansa, by zrobić krok naprzód, tym bardziej że De Zerbi bardzo mnie chciał, ale wydarzyło się inaczej. Teraz z entuzjazmem zaczynam od tego pięknego Mundialu. Graliśmy nawet przeciwko wielkiemu zespołowi z Argentyny, ale ja jestem interistą w 100%.

W jakiej roli czujesz się najlepiej?

- Teoretycznie jestem ofensywnym pomocnikiem, typu enganche, jak mówią w Argentynie. Ale dziś trudno znaleźć drużyny grające z jednym zawodnikiem za napastnikami, dlatego piłkarze tacy jak ja często przesuwają się na pozycję mezzali. Może w przyszłości widzę się właśnie tam, z ofensywną swobodą.

Inter zmienia politykę wobec młodych: czy teraz jest dobry moment, by się przebić?

- To dobry czas, może teraz "widzą" nas bardziej niż wcześniej, a do tego jest Chivu, który zna się na pracy z młodzieżą i potrafi ją wypromować. My musimy tylko dawać z siebie wszystko, by dostać swoje szanse: jeśli na nie zasłużymy, nadejdą. Ale pamiętajmy, że to Inter: z tyloma gwiazdami trudno się przebić, czasem trzeba się wyrobić gdzie indziej, by potem wrócić.

Myślisz, że znów pójdziesz na wypożyczenie?

- Nie wiem, to jeszcze za wcześnie, by o tym mówić, teraz jest Mundial, a potem przygotowania do kolejnego sezonu, by być z drużyną. Niezależnie od decyzji wiem, że Inter we mnie wierzy i zawsze wierzył, tak samo jak Chivu.

Pamiętasz pierwszą rozmowę z nim?

- Miałem 16 lat, był styczeń: wezwał mnie do drużyny Primavera mimo młodego wieku i od razu dał debiut. Od pierwszej chwili mi zaufał, zawsze mu będę wdzięczny. Teraz, kiedy go odzyskałem, widzę, że się zmienił – na lepsze: przez lata zdobył doświadczenie z różnych stron i ma świetny sztab, który go wspiera. Oczekuje ode mnie tego, czego zawsze: bym grał szczęśliwy, dobrze się bawił i może częściej strzelał.

Co mówił ci Lautaro?

- To kapitan i wzór do naśladowania, słowem i czynem. Był niezwykle szczęśliwy z mojego gola, był ze mną w Appiano, gdy przechodziłem rehabilitację. Wie, co przeszedłem i co dla mnie znaczy być tutaj.

Jak to jest usłyszeć od Messiego, że - ten chłopak jest inny niż pozostali?

- To było niewiarygodne, ale wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy, bo wszystko działo się bardzo szybko. Kiedy jest się źle, wraca się do miłych chwil: podczas rehabilitacji, by się podnieść, słuchałem tych komplementów jeszcze raz. Pamiętam, jak zadzwonił do mnie przed Copa America. Kiedyś chciałbym znów założyć koszulkę reprezentacji.

Kibice Nerazzurrich mają jeszcze jedno marzenie: tyi Pio w ataku razem.

- Mamy ten sam wiek i długą przyjaźń, dobrze się dogadujemy poza boiskiem, a na nim rozumiemy się od razu: lubimy grać razem. Poznałem go w U16, razem się rozwijaliśmy. Cieszę się z wszystkiego, co go spotyka, zasługuje na to.

Źródło: fcinternews.it