Kontrolowana detonacja czy niespodziewany wybuch?
Gdyby Inter był restauracją, dziś zamiast ravioli podawaliby tam kwaśną polewkę z rozczarowania – i to w cenie wykwintnej uczty. Gdyby szatnia zespołu była kortem do squasha, latałyby tam nie piłki, a słowa, które są bardziej pikantne niż sos w kebabie na Büyükdere Caddesi. Jak już zauważyliśmy, atmosfera w Interze gęstniała jak sycylijski miód – było niby słodko, lepkie uśmiechy, niby kciuki w górę...a pod spodem coś się czaiło. No i wybiło.
Kiedy Hakan Calhanoglu wychodzi na boisko, sprawia wrażenie człowieka, który wie, gdzie jest północ, gdzie południe, a gdzie najlepsza kawiarnia w Mediolanie. Ale ostatnio – proszę państwa – wygląda na to, że zgubił nie tylko formę ale i kompas. Opuścił USA, oficjalnie z powodu kontuzji. Poleciał do Stambułu, plotki w mediach robią piruety szybciej niż tancerki na weselu w Anatolii, a on sam nie zaprzecza, tylko jak rasowy pokerzysta milczy, pozwalając wszystkim grać w zgadywanki. Jeszcze przed chwilą zastanawialiśmy się, czy Inter nie powinien sprzedać Turka, by nie skończyć z ręką w nocniku, a tu proszę – Hakan sam chyba pakuje walizki szybciej niż Icardi po kolejnej kłótni z Wandą.
A propos Icardiego – pamiętacie jego słodko-gorzką sagę? Facet, który potrafił strzelić bramkę nawet pośladkiem, dał się wciągnąć w miłosne szachy z Wandą, a potem… wiadomo, domino ruszyło..bo ruszyć musiało, choć trwało to kilka lat. Teraz z plotek wynika, że nawet Keita Balde czy jakiś argentyński raper miał swoją chwilę triumfu. Zostawmy jednak ten duet.
Kup pan dywan!
Tureckie otoczenie Galatasaray atakuje Hakana z każdej strony, nie tylko dziennikarze ale też fryzjerzy, pewnie również kelnerzy. Do tego wszyscy nachalnie jak sprzedawcy na bazarze w Stambule – „chodź, panie, kup pan dywan, kup pan lampę, mamy wszystko, czego dusza zapragnie! zagraj dla Galatasaray!” Hakan, chcąc nie chcąc, każdemu coś obieca, każdemu rzuci uśmiech, każdemu przytaknie. Jednemu powie, że kocha Stambuł, drugiemu, że Inter to jego dom. Aż w końcu sam nie wie, czy bliżej mu do Bosforu czy kanału Navigli.
Pstryczek w nos od Lautaro i Marotty - tu nie widać opcji powrotu
I tutaj Calhanoglu nagle został wzięty w dwa ognie. Teraz, po tych ostatnich gorzkich pstryczkach od Lautaro, a nawet od samego Marotty, każda odpowiedź brzmi trochę jak „to skomplikowane”. Gdziekolwiek się nie obróci, czeka go rozliczenie. Jeśli wybierze Galatasaray, napisze piękny esej o powrocie do domu, jeśli zostanie w Interze – zacznie od pokornego „nigdy nie wątpiłem w ten klub”. Ale bądźmy szczerzy – po tym, co wydarzyło się w ostatnich 24 godzinach, czy w ogóle jest jeszcze droga powrotu?
No i jeszcze jest on – agent, który marzył o tej transferowej operze już od dawna. To przecież facet, który rok temu śnił o Bayernie Monachium dla Hakana tak intensywnie, jak dzieci śnią o rowerze na komunię. Nie jest tajemnicą, że od miesięcy z niecierpliwością zaciera ręce, bo przecież każdy ruch na rynku to dla niego szelest świeżych banknotów. Taki agent nie pyta – on tylko sprawdza, czy na koncie wszystko gra. Im więcej zamieszania, im więcej niedopowiedzeń, tym bardziej mu pasuje. Czeka z wywieszonym jęzorem, aż coś się w końcu zadzieje, bo wie, że tam, gdzie piłkarz szuka nowego klubu, tam jemu wpada nowa prowizja – a w tym fachu to przecież jedyna religia.
Wybuch Lautaro
W tle słowa kapitana – Lautaro, który wystrzelił komentarz jak z procy: „Kto chce zostać, niech zostaje, kto nie – drzwi szeroko otwarte.” O, to już nie jest mediolańska gra wstępna, tylko otwarte podanie na aferę. Takie deklaracje są jak zimny prysznic po meczu – albo pobudzą, albo przyprawią o przeziębienie. No właśnie, dopiero czas pokaże czy to zagranie było z tych jak z Bayernem, czy bardziej jak z tego meczu przeciwko Fluminense.
Być może Lautaro po prostu się odpalił i powiedział zwyczajnie naturalnie co czuje? a może zrobił to świadomie i chciał przyjąć rolę sapera i zdetonować bombę z opóźnionym zapłonem już teraz, by po powrocie z wakacji piłkarze poczuli, że naprawdę zaczynają coś nowego? Bardziej prawdopodobna jest opcja 1.
Calhanoglu niby odpowiada, niby się tłumaczy, mówi o bólu, kontuzji, lojalności i wartości drużyny, ale coraz bardziej przypomina narzeczonego, który na pytanie „kochasz?” odpowiada mniej więcej tak jak politycy na niewygodne pytania.
A gdzieś pośrodku tego całego kabaretu stoi...
...biedny Cristian Chivu, którego rola przypomina strażaka z wiadrem wody podczas pożaru na stacji benzynowej. Nowy trener musi lawirować między dymiącymi ego, wygaszając kolejne pożary, ale nie może za bardzo przytulić żadnej ze stron. Bo co, jeśli Hakan jednak zostanie? To nie będzie łatwa operacja transferowa...zwłaszcza po słowach Lautaro. Teraz każdy wie, że biorąc Hakana...trochę rozwiązuje Interowi problem w szatni. Zatem jak tu się nie targować?
Chivu nie może publicznie przybić piątki Lautaro za odwagę, ani stanąć w obronie Calhanoglu, bo za chwilę będzie musiał odbudowywać morale kogoś, kto wczoraj był jeszcze na walizkach. Oto uroki pracy w Mediolanie: nigdy nie wiesz, kto rano będzie twarzą klubu, a kogo wieczorem trzeba będzie klepać po plecach i przekonywać, że „wszystko się ułoży”. Chivu w tym wszystkim wygląda jak nauczyciel na wywiadówce w klasie, gdzie każde dziecko ma własnego prawnika i akt oskarżenia gotowy na poniedziałek rano.
Niby dobrze, a jednak źle
Inter tylko w teorii nie ma z tego powodu kaca. Przyszedł za darmo, nikt nie stracił na tym majątku, a wspomnienia zostaną. Dobre. Może trochę jak po szalonej imprezie, na której barman zwinął ci portfel, ale przynajmniej drinki były dobre. Czas się pożegnać, zanim ktoś zacznie płakać – i, proszę państwa, niech nikt nie żałuje. Teraz pora jest właściwa by zamknąć drzwi, przewietrzyć szatnię
Paradoksalnie, największym problemem Nerazzurrich w kwestii Hakana jest to, że nikt nie wie, jak Hakana sprzedać za godne pieniądze i jak zastąpić – bo godnego następcy nie widać. Inter nie ma w składzie gracza, mogącego wejść w jego buty. Musi więc kogoś kupić. Tylko kogo? Nawet na rynku dysponując środkami to pozycja dość trudna do obsadzenia.
Jaki będzie finał tej historii?
Finał tej historii wciąż jest niepewny, ale jedno jest pewne – w Mediolanie nikt nie czeka na cudowne happy endy. Zamiast tego będzie transakcja albo rozwód z klasą, może kilka uścisków na pożegnanie i szybkie zamknięcie rozdziału, zanim ktoś zacznie publicznie rozdzierać koszulę. Bo Inter od lat uczy, że nie ma ludzi niezastąpionych, są tylko ci, których dobrze sprzedano. A Hakan? Może jeszcze przez chwilę zatańczy na linie między Bosforem a Navigli, ale już dziś wiadomo, że przyszłość zaczyna się tam, gdzie kończą się złudzenia. Dla Nerazzurrich to kolejne doświadczenie – trochę gorzkie, trochę pouczające, ale właśnie takie lekcje najbardziej wzmacniają klubowe DNA.
PS. Klubowy Mundial… Cóż, fajnie byłoby go wygrać – nie tylko dla finansów, ale choćby po to, by nie kończyć sezonu z pustymi rękami. To jednak nie nastąpi. Nie ma co jednak rwać szat, bo – z całym szacunkiem – na prestiż tych rozgrywek trzeba będzie jeszcze poczekać. Wystarczy spojrzeć na frekwencję i odpowiedzieć sobie na jedno pytanie: czy na prawdziwym, reprezentacyjnym mundialu piłkarze, którzy łapią uraz, są odsyłani na wakacje? Czy jednak nie przechodzi coś takiego przez myśl, bo każdy chce być z zespołem do końca? Znamienne, prawda?
Źródło: intermediolan.com
Oba
2 lipca 2025 | 21:44
W tej sytuacji najbardziej znamienne bedzie, kto z druzyny po czyjej jest stronie. Bo z tym zastępowaniem Hakana to my żyjemy trochę przeszłością- Hakan sprzed roku był w zasadzie nie do zastąpienia, Hakan z zakończonego właśnie sezonu wygladal dobrze tylko chwilami. Natomiast wracając do wzajemnych sympatii w drużynie, sa pewni pilkarze, którzy w tym projekcie muszą byc- Lautaro, Barella, Bastoni, Dimarco to jest kregoslup tej druzyny. Dobrze by było, żeby do tej czwórki dołączyli również Denzel i Thuram czyli kolejno najlepszy zawodnik całego sezonu i najlepszy zawodnik połowy sezonu, a to juz takie pewne nie jest. Holendrowi jeżeli chodzi o zaangażowanie niczego zarzucić nie można, natomiast Thuram od stycznia często bywał niewidzialny, podczas gdy do grudnia byl topowy. Bardzo zastanawiająca przemiana, byc moze spowodowana brakiem harmonii w drużynie. Przekonamy sie w najbliższych tygodniach, ale pod jednym mogę sie podpisac- kto chce tu byc i walczyć za te koszulkę musi zostac, kto ma wyjebane niech idzie w pizdu.
Rahi
2 lipca 2025 | 21:51
Dobry tekst, ciekawe spostrzeżenia i porównania.
ComaPitchBlack
2 lipca 2025 | 23:05
To samo będzie z Thuramem XD
ComaPitchBlack
2 lipca 2025 | 23:09
A i z Dumfriesem też :D
Wisnia_pl
3 lipca 2025 | 08:36
Jak Hakan chce odejść droga wolna, ale na uczciwych warunkach. Wart jest około 40 mln, więc 30, nie koniecznie jednorazowo, to dobra propozycja. (edycja 2025.07.03 08:38 / Wisnia_pl)
Sebastian Miakinik
3 lipca 2025 | 11:19
Uważam, że czeka nas mega chudy i ciężki sezon. Zarobione środki klub desperacko alokował w Chivu, zamiast jakiegoś doświadczonego szkoleniowca, który pewne tematy ogarnąłby samym tylko autorytetem. Tymczasem wszystko się sypie i po finaliście LM ani śladu. Teraz będą trupy wypadać z szafy. Nagle nie chce się grać, wystawić nogi żeby przyblokować strzał, itp. Zjedzą nas
Reklama