TOP i FLOP: Inter 3-0 Slavia - hymn Ligi Mistrzów jak intro do filmu o Interze
Inter – Slavia? To raczej Inter – Spokój. Praga przyjechała z nadzieją na remis jak student po zaliczenie warunkowe, a wyjechała z trójką w indeksie, która w tym przypadku nie zalicza, a wręcz przeciwnie, nie pomoże w awansie. Zresztą, rywale aż takich ambicji na ten sezon nie mają. Chivu nie filozofował, po prostu powiedział w szatni jasno: „gramy u siebie, to my dyktujemy rytm”. I tyle. Wczoraj hymn Ligi Mistrzów brzmiał jak intro do filmu o Interze.
TOP
Lautaro Martínez
Capitano jak z plakatu – z tym uśmieszkiem „spokojnie, mam to”. Najpierw podbiega do Staneka jak lis pod kurnik i zabiera piłkę niczym ten zły chłopak w amerykańskim filmie bezczelnie zabiera kanapkę nieśmiałemu chłopcu. Potem dziękuje kolegom za prezent, ale całą noc i tak świeci mu w oczach ten pierwszy błysk: presja, zapach krwi, instynkt. Nie gra jak napastnik, gra jak dowódca patrolu – pierwszy w drzwiach, ostatni ze sceny.
Hakan Çalhanoğlu
Dyrygent w smokingu z kieszonkowym zegarkiem. Gdy Inter potrzebował oddechu – spowalniał. Gdy trzeba było dodać ognia – przyspieszał. Spokój, którym leczy panikę. I ta „obecność sceniczna”, co sprawia, że piłka sama go szuka.
Francesco Acerbi
Kiedy drwal zakłada lakierki. Najpierw odbiór na pół gwizdka, potem nieprzyzwoicie zgrabny rajd i podanie, po którym nawet Arek Milik trafiłby do siatki. Stal w łydkach, szkło w oczach. Z tym jego doświadczeniem rozbraja akcje jak saper, a przy okazji udowadnia, że „wiek” to tylko rubryka w dowodzie osobistym.
Alessandro Bastoni
Lewą stroną sunie jak tramwaj numer 3 – zawsze na czas, zgodnie z rozkładem. Kiedy nie ma co bronić, bawi się w architekta: półprzestrzeń, dogranie, proszę siadać. Do spółki z Thuramem rysują takie linie, jak by w nogach mieli precyzję niwelatora.
Marcus Thuram
Sprinter. Raz cię mija barkiem, raz zagrywa piętą, a zanim zdążysz mrugnąć – ktoś obok już cieszy się z łatwego wykończenia. Energia, która zaraża; fantazja, która paruje z nawierzchni. Esencja nowoczesnego napastnika: nie pyta, czy wolno. Wchodzi drzwiami balkonowymi.
Denzel Dumfries
Facet z nożem do tapet: jedno cięcie, zero pie*****nia. Biegnie do światła jak ćma, zostawia ślad i odchodzi. Nie ma tu żadnej dyskusji. Niby prosta robota, ale trzeba umieć znaleźć tę sekundę, tę sekundę kiedy stadion przestaje oddychać. On to potrafi i wczoraj znalazł.
FLOP
Piotr Zieliński
Pierwszy raz od dawna w roli klawiszowca od pierwszego taktu i… jakby ktoś zapomniał, że...głośnik podłączony po BT jest w drugim pokoju . Są smaczki, są przymiarki, jest postura dżentelmena w opuszczonych getrach, lecz brak tej iskry, która podpala kurtynę. W sumie nic nowego. Niby poprawnie, ale jak na jego talent – za dużo wełny, za mało ognia. Do powtórki, ale cierpliwość trenera zapewne nie jest niewyczerpana.
Yann Bisseck
Powrót grzeczny, aż nazbyt. Solidny w pionie, oszczędny w ryzyku, raz zbyt porywczy w wejściu. Dobrze, że nie psuje, gorzej, że nie dodaje tej kropli pieprzu, której wymaga wieczór europejski. Na szczęście obok ma strażaków – i to wystarcza.
Federico Dimarco
Całe popołudnie macha skrzydłem, ale mało kto czuje przeciąg. Rzemiosło odrobione, do albumu nic nie trafia. Bywa i tak: czasami lewa strona jest dla malarzy, a on dziś przyniósł rolkę do tapet.
Bonny
Wchodzi z energią i chęciami. Próbował rozepchnąć się tłumie, ale konkretnych efektów brak. Siła była, timing jeszcze do dopracowania.
Źródło: intermediolan.com
kretos
1 października 2025 | 11:47
Ten flop po spokojnym 3:0 to mocno przesadzony.
Raczej powinien tam trafić ktoś kto coś spieprzył, albo przeczłapał mecz, a wczoraj nie było nikogo takiego.
Paweł Świnarski
1 października 2025 | 12:12
to jest zawsze dylemat, po takim meczu z takim wynikiem, ale z 2 strony czasem jest tak, że ktoś ciągnie wózek, a ktoś się przyczepi i płynie z prądem a jego słaby występ pozostaje przykryty, niezauważony , ale rozumiem co masz na myśli , trudno odmówić CI też racji
mroczny elf
1 października 2025 | 15:15
Jeśli jest Bonny w flop to powinien być też Pio.
Reklama