TOP i FLOP: Roma 0-1 Inter - test dojrzałości zaliczony
Rzym w sobotni wieczór był jak scena z filmu Felliniego – głośno, chaotycznie i trochę absurdalnie. Roma atakowała, Inter bronił, a gdzieś pomiędzy – Bonny, wbił piłkę do siatki z chłodem chirurga i radością chłopca. Szósta minuta, jeden strzał, jedna bramka – i Chivu mógł po meczu odetchnąć z uśmiechem człowieka, który po kilku fałszywych krokach, zdołał odbudować Inter w tabeli i znów móc marzyć.
W Rzymie powtarzano, że to ma być „test dojrzałości”. Inter przeszedł go jak student, który ściąga z własnych notatek – uczciwie, ale z wyrachowaniem. Roma? Niektóre media sugerowały, że niczym Ikar, zbliżyli się zbyt mocno do słońca, co kosztowało ich to bolesny upadek, lub jak ktoś lubi wodę to "zimny prysznic" a dla miłośników prac w ogrodzie "sprowadzenie na ziemię". Roma przegrała jak człowiek, który wie, że ma dobry plan, ale zapomniał, gdzie go zapisał.
Jaki z tego morał? W Serie A nie wygrywa ten, kto najgłośniej krzyczy, tylko ten, kto ma Bastoniego z lewej, Barellę w środku i Bonny’ego z przodu....oraz Chivu na ławce?
TOP
Ange-Yoan Bonny
To nie był gol, to było oświadczenie. Bonny wchodzi w Serie A jak dawniej jeden z reprezentantów Polski do kasyna, z błyskiem w oku i poczuciem, że to jego scena. Dwa mecze z rzędu z golem, a każdy cięższy niż poprzedni. Z Romą zrobił to, co robią snajperzy z DNA zwycięzcy: przyjął, spojrzał, spojrzał, strzelił. Chłopak, którego nazwisko brzmi jak marka perfum, pachnie dziś prochem z pola bitwy.
Francesco Acerbi
Z Dovbykiem walczył jak stary rzeźnik z młodym bokserem – i wyszedł z tej jatki bez zadrapania. Zero pozerki, zero histerii, czysta robota defensywna. Kiedy Roma próbowała wbić się środkiem, Acerbi stał jak stary mur przy Tybrze: sponiewierany, ale niezłomny. Gdyby Inter miał herb tylko z jego twarzą, nikt by się nie obraził.
Nicolò Barella
Facet, który gra, jakby mu ktoś włożył Duracella do serca. Biega, odbiera, kreuje, podaje – a przy okazji asystuje przy golu, który decyduje o losach meczu. Nie potrzebuje opaski kapitana, bo i tak prowadzi drużynę jak stary kapitan kutra, który zna każdy sztorm. Z Bonny’m dogaduje się bez słów, jakby razem dorastali na tym samym boisku w Lyonie.
Henrikh Mkhitaryan
Wieczny student futbolu, z notatnikiem pełnym pomysłów i błędów. W obronie profesor, w ataku czasem anarchista, ale i tak to jego energia trzymała ten zespół w pionie. Odbiera, podaje, ratuje – człowiek, który wygląda jakby znał scenariusz meczu przed pierwszym gwizdkiem. Inter ma odkurzonego Mkhitaryana, a to lepsze niż nowy transfer.
Cristian Chivu
Z Rzymu wyjeżdżał kiedyś jako piłkarz z zaklejonym nosem, wrócił jako trener z chłodną głową. Ustawił Inter jak szachownicę, w której każdy pionek wiedział, co ma robić. Bez fajerwerków, bez szaleństw, tylko logika i cierpliwość – a to w dzisiejszym futbolu brzmi jak herezja. Szóste zwycięstwo z rzędu? Można już mówić o chivuizacji tej drużyny.
FLOP
Petar Sučić
Wszedł, żeby uspokoić grę, a uspokoił... tylko tempo Interu. Zamiast wnieść świeżość, wzniósł... no właśnie, co wniósł?. Zbyt wolny, zbyt zagubiony, a ta żółta kartka to już tylko symbol nieporozumienia między nim a boiskiem. Chivu powinien mu wysłać mapę meczowego zaangażowania. Nie ma jednak powodów do obaw, to świetny chłopak, nasz, na pewno się poprawi.
Hakan Çalhanoğlu
Niby był, niby grał, ale jakby w trybie samolotowym. Piłka się odbija, akcje przelatują, a on gdzieś w tym wszystkim medytuje. Zdarzają się takie wieczory nawet najlepszym – ale w Rzymie oczekiwano dyrygenta, a dostano flecistę. Dobrze, że reszta orkiestry grała czysto.
Lautaro Martínez
Ameryka Południowa ma wulkaniczny temperament, ale Lautaro w Rzymie wyglądał jak po erupcji – pusto, dymno, bez iskry. Wczesna żółta kartka go spaliła, a potem już tylko błąkał się między liniami jak duch z Mediolanu. Gdyby nie waleczność, nikt by nie zauważył, że był na boisku. Chivu zrobił to, co należało – zgasił go, zanim wybuchł. Na usprawiedliwienie jego postawy to fakt, że znów mógł być dość zmęczony po przelotach międzykontynentalnych i zgrupowaniu kadry.
Źródło: intermediolan.com
Reklama