TOP i FLOP: Pisa 0:2 Inter - kiedy w końcu trafisz tę właściwą nutę

1 grudnia 2025 | 22:39 Redaktor: Paweł Świnarski Kategoria:Ogólna5 min. czytania

Inter w Pizie wyglądał trochę jak gość, który wszedł do baru pewny siebie, ale po chwili orientuje się, że wszyscy w środku mają inne tempo, inne zasady i wyjątkowo mocne głowy. Na ten mecz publika naprawdę czekała, a bilety wyprzedały się szybciej niż masło w Lidlu. Dlaczego więc mieli się położyć i prosić o najmniejszy wymiar kary? „Ale jak to, przeciwko komu my gramy, Mazurowi Radzymin?” — można było zapytać, patrząc, jak Pisa groźnie i zadziornie podgryza, podszczypuje, a miejscowi wierzą w coś więcej niż zwykły mecz z „wielkim”. Nerazzurri za to klepali, myśleli, poprawiali koszulki… i nic z tego nie wynikało. Taki pierwszy kwadrans, po którym nawet GPS pokazuje: „obliczam nową trasę”.

A potem to, co w tym klubie bywa normą: jeden łokieć Esposito, jedno zamieszanie Zielińskiego, jeden błysk Lautaro — i wszystko wraca do geometrii, którą Inter zna. Nie pięknej, nie wzorcowej, ale skutecznej. Dwie akcje, dwie bramki, trzy punkty. Jak rachunek za obiad, którego nikt nie będzie wspominał, ale i tak trzeba było go zapłacić.

W gruncie rzeczy to była taka lekcja, którą piłka lubi dawać co jakiś czas: nie musisz zawsze grać koncertu. Czasem wystarczy, że nie fałszujesz — a kiedy przychodzi moment prawdy, trafisz w nutę, która załatwia całą resztę.

TOP

Lautaro Martínez
Gadali, że obrażony, że pod formą, że coś w nim pękło po tych ostatnich derbach i meczu z Atletico. A on? Najpierw wpycha piłkę pod ladę jak rzezimieszek na stadionowym bazarze, potem dopada do podania Barelli i daje Interowi oddech. Dwie bramki, jedna odpowiedź: nie grzebcie kapitanowi przy honorze, bo jak się wkurzy, to pokaże bycze rogi.

Pio Esposito
Chłopak wchodzi na boisko i robi wszystko to, czego nie robili jego starsi koledzy przez godzinę. Odbiera, wcina się, podrywa akcję, a potem serwuje Lautaro takie "ciasteczko", że aż chciało się zapytać: „Dziecko, skąd ty to masz?”. Zero tremy, zero półśrodków. Gdyby Inter miał więcej takich wejść z ławki, Chivu wyglądałby na 5 lat młodszego.

Piotr Zieliński
Jak wszedł, tak od razu zapachniało inną dyscypliną. Dotyk piłki jak ruch pędzla malarza, tempo jak metronom ustawiony na „elegancja”. Przy pierwszym golu macza palce, przy drugim – całe dłonie, nadgarstki i pół ręki. Pisał się ten mecz jak partytura: do przerwy chaos, po wejściu Piotra – muzyka.

Andy Diouf
Luis Henrique kręci kółka i wygląda, jakby czekał na pozwolenie, żeby zaryzykować. Diouf? Wchodzi i od razu wcina się w mecz jak bohater drugiego planu, który za chwilę zgarnie film. Przytomny, szybki, bezczelnie odważny. A ta piłka do Barelli przy 0:2 – jak pstryknięcie palców: „proszę bardzo, panowie, teraz się bawcie”. Już w ostatnich meczach zgłaszał angaż do roli topowego zawodnika meczu, trzeba było to docenić.

Nicolò Barella
W pierwszej połowie wyglądał jak człowiek, który biegnie po autobus i z każdym krokiem orientuje się, że jednak nie zdąży. Ale przyszedł moment, zrobił BOOM, wszedł między linie z tą swoją zadziornością, trochę poburczał, trochę pobiegał, a potem podał do Lautaro tak, jak kelner podaje ostatnią porcję tiramisu – z pełną świadomością, że właśnie robi komuś dzień.

FLOP

Luis Henrique
To był ten mecz, w którym Chivu powiedział: „No dobrze, pokaż mi, dlaczego ciągle cię bronię”. A Luis odpowiedział językiem ciała: „Eee… nie wiem?”. Zero odwagi, zero dryblingu, zero iskry. Ludzie na trybunach pytali, czy to wahadłowy Interu, czy student erasmusa. Tak gra, jakby bał się popełnić błąd - i w efekcie popełnia ich cały wachlarz.

Alessandro Bastoni
Każdemu zdarza się mecz, w którym nogi są z waty, a głowa z mgły. Bastoni trafił na taki właśnie dzień. Touré obijał go jak worek treningowy, Piccinini śmignął mu obok jak skuter na sygnale, a Alessandro tylko patrzył i liczył, żeby nikogo nie potrącić. Niedokładny, nerwowy, bez swojej zwyczajowej elegancji.

Hakan Çalhanoğlu
Przeciętny Hakan to rzadki widok, ale w Pizie zaprezentował się jak kierownik zmiany, który pomylił wydziały. Sporo chodzenia, mało błysku, piłka krążyła wokół niego, ale nie przez niego. Pisa zamknęła mu linie podania, a on zamiast szukać rozwiązania, grał jak w trybie awaryjnym – żeby tylko nic nie zepsuć. Pora się obudzić, bo to już kolejny taki mecz.

Marcus Thuram
Szukał przestrzeni, ale przestrzeń nie szukała jego. Próbował przyspieszyć, ale pierwszy krok gdzieś mu uciekł. Po kontuzji nadal wygląda, jakby musiał włączyć silnik dwa razy, zanim zaskoczy. W Pizie był bardziej tłem niż zagrożeniem – taki wygaszony neon nad lokalem, który kiedyś świecił mocniej.

Francesco Acerbi
Walka, siła, doświadczenie – wszystko prawda. Ale jak Nzola wjechał mu na plecy i odjechał, to wyglądało to jak scena z filmu, w której bohater orientuje się, że dawne refleksy już nie te. Raz uratował bramkę, raz prawie podarował gola. Taki mecz „na huśtawce”, ale bliżej do strony, po której przesiada się na ławkę.

Źródło: intermediolan.com

Kompaktowy nóż składany 4932492661 - kupisz na mspot.pl

Polecane newsy

Komentarze: 0


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich