Ibrahimović, powrót tylnymi drzwiami?
Pamiętam dzień, kiedy wygraliśmy Scudetto w maju 2009. Ibra wszedł na boisko po kilku tygodniach leczenia kontuzji i strzelił dwa gole dające nam mistrzostwo, mało tego, dzięki całej drużynie udało mu się zdobyć tytuł króla strzelców Serie A. Po tych cudownych momentach jeszcze tego samego dnia powiedział: "Wygrałem już wszystko we Włoszech" (Prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że Inter może wygrać Ligę Mistrzów, już bez niego w składzie).
Wszyscy rozumieliśmy wtedy, że chce zmienić otoczenie. Inter pozwolił mu odejść. Wszystko po to, by teraz, po roku przerwy miał wrócić do Mediolanu w czerwono-czarnej koszulce? Piłkarz ten pokazuje brak szacunku dla naszego klubu, dla prezydenta Morattiego, który dał mu wolną rękę w negocjacjach z nowym klubem oraz przede wszystkim dla nas, kibiców. Każdy pamięta przecież pierwszą konferencje prasową z jego udziałem, kiedy przywdział koszulkę Blaugrany i pocałował jej herb, zapominając o tym co zawdzięcza drużynie z Mediolanu.
Przeżywamy teraz najlepsze lata w historii naszego klubu, mówię to mając w pamięci wczorajszą porażkę z Atletico. Posiadamy wielu wiernych oraz oddanych piłkarzy, na czele z Zanettim, Cordobą, Materazzim czy Cambiasso. Galliani po raz kolejny zachowuje się jak dziecko, chcąc nam wszystkim zrobić na złość sprowadzając do swojego klubu kolejnego wielkiego zawodnika, który swoje najlepsze lata przeżywał w Interze. Wszystko wskazuje na to, że do takich nazwisk jak Ronaldo i Vieri dołączy również Ibrahimović. Nie przejmujmy się tym jednak. Przypomnijmy sobie tylko minę schodzącego z boiska Zlatana podczas meczu z Interem w półfinale Ligi Mistrzów
Źródło: własne
Reklama