Co komu w głowie siedzi

22 lutego 2011 | 11:18 Redaktor: Rizzo Kategoria:Publicystyka6 min. czytania

Środowy wieczór będzie dla piłkarzy Bayernu Monachium doskonałą okazją do rewanżu za przegrany finał Ligi Mistrzów. Bawarczycy przyjeżdżają na Stadio Giuseppe Meazza w nadziei na wywiezienie jak najlepszego rezultatu, zachowując przy tym ogromne przekonanie, co do powodzenia swojej akcji. Zapominają jednak chyba, że pomimo braku kilku podstawowych zawodników oraz przemęczenia wynikającego z gry co trzy dni, Nerazzurri posiadają mentalność oraz wolę zwycięstwa, która może przesądzić jutro o wyniku meczu.

Podopieczni Leonardo rozegrali w tym roku już 13 meczów, z których 11 wygrali. Do końca lutego Inter zagra 15 spotkań, co nawet dla angielskich klubów wydaje się być końską dawką. Choć pierwsze oznaki zmęczenia dawały o sobie znać już w przegranym meczu z Juventusem, a pojedynki z Fiorentiną oraz Cagliari tylko utwierdziły kibiców w przekonaniu, że drużyna jedzie na resztkach paliwa, szansy na zwycięstwo należy szukać w dobrej kondycji nie fizycznej, a mentalnej. Wszak nie od dziś znana jest piłkarska fraza, że zwycięstwo rodzi się przede wszystkim w głowie, spychając w pewien sposób umiejętności czysto piłkarskie na drugi plan. Wielu piłkarzy posiada nogi (umiejętności techniczne) na światowym poziomie, ale prawdziwych artystów od rzemieślników rozróżniamy po tym, jak pracuje ich głowa.

Leonardo jak Mourinho potrafił wykrzesać w piłkarzach wolę walki oraz chęć do gry, co aż nadto widać było w drugiej połowie wygranego w niebywałych okolicznościach meczu z Palermo oraz w trakcie spotkania z Romą, która choć słaba, to jednak zawsze jest niewygodnym rywalem. Wspaniały charakter Brazylijczyka pozwolił odzyskać nadzieję na Scudetto. Wesley Sneijder, Dejan Stanković to tylko nieliczni z tych, którzy poczuli ulgę, gdy Mediolan opuścił Benitez. Widać to od razu. Zadziorność z jaką Holender odbierał piłkę rywalom zaraz po wyleczeniu kontuzji mówi wiele na ten temat. Dla wszystkich naszych zawodników Leo wydaje się być jak dobry przyjaciel, z którym to niemal każdy w tym roku chyba zdążył się już wyściskać, choćby przy tak niewdzięcznej sytuacji, jak ściągnięcie z placu gry. Wyjątkiem może być Sulley Muntari. Reprezentant Ghany został (moim zdaniem z własnej winy) wypożyczony do Anglii, nie zapomniał jednak o swoich kolegach i był obecny na spotkaniu Interu z Romą, po którym pogratulował swoim towarzyszom wspaniałego meczu. Taka postawa, zasługuje z pewnością na uznanie.

Nie możemy jednak na etapie na jakim znajduje się Inter Leonardo w żaden sposób powiedzieć, że poziom uczucia, jakie narodziło się pomiędzy Leo a zawodnikami jest chociaż zbliżony do tego, co stworzył Jose Mourinho. Spotkania, jakie The Special One wygrał z naszymi piłkarzami w drodze do Madrytu pozwoliły w kulminacyjnym momencie dać zawodnikom Czarno-Niebieskich takie przekonanie o własnej sile, jakiego nie miała nawet FC Barcelona w momencie, gdy zdobywała rok wcześniej potrójną koronę. Jestem tego w stu procentach pewny. Wspaniały mecz w Londynie, wielkie zwycięstwo nad Barceloną w Mediolanie, a potem bohaterska obrona wyniku na Camp Nou były momentami jakie wszyscy kibice zapamiętają do końca życia. Skoro my odczuwamy to w ten sposób, co dopiero powiedzieć można o piłkarzach, z którymi był również Jose Mourinho. Nie, nie rownież, przede wszystkim on. W tym momencie mamy niemal gotową odpowiedź na pytanie dlaczego Inter wygrał Ligę Mistrzów. Pomimo tego, że mam jeszcze mleko pod nosem, a piłkarskie spotkania śledzę dopiero od kilkunastu lat mogę powiedzieć, że w życiu nie widziałem drużyny tak zmotywowanej i pewnej siebie jak Nerazzurri rok temu.

Tegoroczne spotkanie z Bayernem będzie zupełnie innym meczem, niż ten, który rozegrano w Madrycie 22 maja 2010. Do składu mistrzów Niemiec wraca Ribery, którego zabrakło na Estadio Santiago Bernabeu, w jedenastce Interu nie zobaczymy natomiast bohatera z meczu finałowego - Diego Milito, ani człowieka, który niezwykle godnie zastępuje go w Serie A - Giampaolo Pazziniego. Nie zagra również Samuel, to on wraz z Lucio stworzył mur nie do przebicia w poprzednich rozgrywkach. Na całe szczęście dla kibiców klubu z Mediolanu Lucio będzie gotowy na środowy wieczór. Różnica jest więc taka, że Bayern posiada silniejszy skład oraz wypoczęty zespół, Inter natomiast ma kadrę, w której nie mogą zagrać jego najważniejsi zawodnicy, mało tego, ci którzy pozostali są niezwykle zmęczeni. Na przekór moim czarnym scenariuszom bukmacherzy dają większe szanse na jutrzejsze zwycięstwo Interowi. Pozostaje mieć nadzieję na cud, którego współtwórcą będzie Leonardo. Jak inaczej nazwać bowiem zwycięstwo w meczu, gdzie jedynym napastnikiem z prawdziwego zdarzenia, jakiego ma do dyspozycji Leonardo jest Samuel Eto'o? Pandev w wakacje przeszedł tajemniczą metamorfozę, po której stał się piłkarzem o wiele słabszym, natomiast Biabiany'ego już dawno w Mediolanie nie ma. Co wymyśli Brazylijski trener w linii ataku? Nie wiem, nawet nie chcę o tym myśleć, bowiem przyprawiłoby mnie to tylko o ból głowy. A tu nie dośc, że trzeba jakoś zestawić skad, to jeszcze miliony tifosich na całym świecie oczekują zwycięstwa.

Inter, na całe szczeście, jest drużyną zdolną do wszystkiego. Nie straszne im przeciwności losu, nawet w sytuacjach dramatycznych potrafią się podnieść i nie chcą upaść. Z uporem maniaka wracać będę, być może w celu podniesienia się na duchu, do meczu w Barcelonie. Niesamowicie irytuje mnie, gdy eksperci z nad Wisły stwierdzają, iż Nerazzurri zwyciężyli tam jedynie dzięki pomocy sędziego oraz niebywałemu szczęściu. Oczywiście, mają do tego pełne prawo, jednak ciężko jest mi znaleźć odpowiednie argumenty na poparcie ich stanowiska. W całej swej rozpaczy po odpadnięciu Barcelony, której nikt nie powinien przeszkadzać w zdobywaniu kolejnych trofeów jej adoratorzy zapomnieli przyznać Oscara za pierwszoplanową rolę dla Sergio Busquetsa. Owa sytuacja, do której nawet nie chce już wracać przesądziła o dalszym obrazie meczu. Często zapomina się, nazywając postawę Nerazzurrich mianem antyfutbolu o tym, że wcześniej zostali skrzywdzeni przez sędziego i zmuszeni do gry w 10 na 11 przez godzine w jaskini lwa. Nie odbieram przecież Barcelonie tego, że są znakomitą drużyną. Upominam się jedynie w imieniu Interistów o swoje, bowiem to Czarno-Niebiescy zdobyli potrójną koronę dzięki swojej fantastycznej postawie w obronie oraz precyzji pod bramką przeciwnika, co nie może być w żaden sposób umniejszane.

Starając się podsumować moje wywody na temat dosyć nieokreślony, powiązany jednak z jutrzejszym spotkaniem Ligi Mistrzów chcę powiedzieć, że w osobie Leonardo oraz jego umiejętnościach dotarcia do piłkarzy dopatruje się sposobu na zwycięstwo. Bo choć piłkarze są o rok starsi, a skład niekompletny, to wierzę, że pasja oraz zaciekłość pozwolą nam po raz kolejny przeżyć magiczny wieczór. Niech ten pozytywny akcent zakończy moje rozmyślania na dzisiejszy dzień, a od Was, dorodzy czytelnicy oczekuję pięknej dyskucji popartej tysiącem argumentów. Forza Inter!

Źródło: własne

Komentarze: 0


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich