Wielkie rozstania tradycją Interu

17 sierpnia 2011 | 15:34 Redaktor: Rizzo Kategoria:Publicystyka3 min. czytania

Wszyscy znamy z opowieści, czy też z własnego doświadczenia miłosne historie, romanse i związki, które, choć na pierwszy rzut oka idealne w pewnym momencie po prostu się rozpadają. Moim zdaniem piłka nożna jest pod tym względem bardzo podobna do naszego życia. Z uwagi na niemal pewny transfer Samuela Eto'o do Rosji chciałbym dziś, wspólnie z Wami, przypomnieć spektakularne, futbolowe rozstania, których w histori Interu było bez liku.

Jednym z najbardziej jaskrawych przykładów na przestrzeni ostatnich lat jest niewątpliwie Leonardo. Na swojej prezentacji deklarował, że trenowanie takiego klubu jak Inter było jego marzeniem. Po zdobyciu Pucharu Włoch opuścił klub oraz kibiców, którzy obdarzyli go zaufaniem i sympatią pomimo kilkunastu lat spędzonych w Milanie.

Sytuacja opisana powyżej nigdy nie miałaby miejsca, gdyby nie osoba, która niewątpliwie skradła i uniosła na sam szczyt serca wielu z nas. Jose Mourinho, bo o nim mowa, w przeciągu dwóch lat wskrzesił Wielki Inter, opuszczenie go zajęło mu natomiast zaledwie godzinę. Po wygraniu finału Ligi Mistrzów oraz pożegnaniu z Materazzim, gdzie obaj rozpłakali się jak mali chłopcy, wsiadł do samochodu Florentino Pereza, by niedługo potem podpisać kontrakt z Królewskimi.

Kolejna gwiazda, której ostatnie chwile w Interze zarejestrowane przez kamery przedstawiały oczy zalane łzami to Ronaldo. Zdjęty przed końcem feralnego meczu z Lazio w maju 2002 roku nie potrafił przeboleć zmarnowanej szansy na Scudetto. Po Mistrzostwach Świata został sprzedany do Realu. Jego powrót do Mediolanu był dla kibiców Interu jak cios prosto w serce. Wybierając ofertę Milanu zaprzepaścił szacunek oraz miłość milionów tifosich, z których znaczna część wybrała Nerazzurrich właśnie ze względu na niego. 

Jak do tej pory Morattiemu udawało się zastąpić wielkich napastników, którzy opuszczali ośrodek Appiano Gentile. Vieri, Adriano, Balotelli - po ich odejściu klub nie zaczął pałętać się w okolicy środka tabeli, choć, by być obiektywnym należy wspomnieć, że w momencie rozstania dwóch pierwszych niczym nie przypominało bombardierów strzelających po 20 goli w sezonie, Balotelli natomiast swoimi incydentami na tyle zniechęcił do siebie kibiców, że ci odczuli ulgę, gdy wybrał ofertę szejkow z Manchesteru. Jest również Ibrahimović. Zawodnik, który na pożegnanie rzucił: "Odchodzę z Interu, ponieważ tu nigdy nie wygram Ligi Mistrzów" - i proszę, 10 miesięcy po wypowiedzeniu tych słów mógł oglądać Javiera Zanettiego podnoszącego do gory najcenniejsze trofeum w klubowej piłce.

Na końcu chciałbym wspomnieć o jednym z największych dżentelmenów w historii futbolu. Giuseppe Meazza jest legendą, o której powinien wiedzieć każdy prawdziwy Interista. Jego odejście jest inne od tych opisanych wyżej. Kiedy opuszczał Ambrosiane na rzecz Milanu po 11 latach spędzonych w Czarno-Niebieskiej koszulce oraz zdobyciu ponad 200 goli ze łzami w oczach, niemal przepraszająco wyznał: "Jestem już stary i potrzebuję pieniędzy do życia, w Interze nie ma już dla mnie miejsca".

Transfery to część piłkarskiego życia, a zawodników, którzy poświęcają się jednemu klubowi jest niewielu. Kibic nie powinien przywiązywać się do nazwisk na koszulkach, lecz do drużyny, będącej jego pasją. Piłkarze odchodzą, jednak nasze serca wciąż biją dla tego samego klubu. Inter: miłość, która jest nieśmiertelna.

Źródło: własne

Komentarze: 0


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich