To (już) nie jest klub dla dżentelmenów

7 grudnia 2012 | 00:02 Redaktor: Loon Kategoria:Publicystyka6 min. czytania

Przez długie lata Masimo Moratti miał opinię najbardziej ugodowego prezesa w europejskim futbolu. Do piłkarzy podchodził ze stosunkiem niemalże ojcowskim i nawet niespełnione wielomilionowe transfery traktował z prawdziwie ojcowską wyrozumiałością. Coś się zmieniło i zastanawia tylko czy to wina doradców Morattiego czy też do radykalnej zmiany wizerunku i mentalności skłoniła go dramatyczna sytuacja.

Moratti przez długie lata albo wyrzucał pieniądze w błoto na transfery zawodników, którzy nie chcieli lub nie mieli prawa się w Interze sprawdzić, albo - z czasem - na gigantyczne pensje piłkarzy pokroju Ricardo Quaresmy czy Amantino Manciniego. Łącznie było ich około dwudziestu, a znakomite zarobki nijak nie pozwalały im nawet myśleć o opuszczeniu Interu na rzecz klubu, w którym mogliby prezentować swoje możliwości na murawie. Prezes Moratti zdawał się być tym faktem niemalże niewzruszony.

Inter to wyjątkowy klub. W sposobie zarządzania przez lata wyróżniał się nad wyraz rozwiniętymi sentymentami, pielęgnacją swojej historii, wzajemnym szacunkiem z rywalami, własnymi piłkarzami czy regularnie wymienianym zespołem szkoleniowym. Nawet walory ekonomiczne rzadko kiedy przesłaniały trzeźwy osąd i to przeważnie Inter, był niczym zdradzana żona (np. w przypadku Ronaldo), niż zwalniał lub z własnej woli sprzedawał wartych uwagi piłkarzy.

Niepokojące sygnały, wyprzedaż na zasadzie "Sneijder albo Eto'o" mogliśmy obserwować już w wakacje 2011. Rewolucja nadeszła tego lata. Cierpliwość, być może nadszarpywana przez piłkarzy takich jak Sulley Muntari, sprawiła, że klub gorączkowo zaczął szukać oszczędności i bezpardonowo walczyć z wszystkimi obciążeniami. Symbolem zmian przywołwanym wielokrotnie przez samego Prezesa, chyba nieco niesłusznie, został Christian Chivu - obrońca z wielkimi zasługami, który jednak na przedłużenie kontraktu na zdecydowanie gorszych warunkach finansowych zdecydował się dopiero kiedy jasne stało się, że żaden prestiżowy klub nie jest zainteresowany jego usługami, a i nawet na nową pensję 2,5 miliona euro za sezon, nie było wielu chętnych.

Lato przyniosło szczęśliwy koniec kilku lukratywnych kontraktów, a także pokojowe rozstanie z Diego Forlanem - wielkim niewypałem, który na szczęście nie wyrządził zbyt wielu długotrwałych szkód w budżecie klubu. Fala oczyszczeń była kontynuowana i powędrowała w kierunku dwóch legend Interu, które wprawdzie zdecydowanie obniżyły loty, jednak dostały pożegnanie wybitnie nieadekwatne do zasług. A nawet przeciwnie - pożegnania nie dostał wcale, a przynajmniej nie w takiej formie na jaką by zasługiwały. Julio Cesar i Maicon nie zgodzili się na zmniejszenie obowiązujących kontraktów. Trudno ich winić - na tym polega kontrakt, że poza wyjątkowymi sytuacjami zawiera się go na określony czas i jego warunków należy dotrzymywać. Być może jestem na ten aspekt przesadnie wyczulony, ale przecież regularne odstępstwa od tej zasady obniżają wiarygodność jakichkolwiek umów.

Wiarygodność jest tu słowem kluczowym, ponieważ ta - w przypadku Interu Mediolan - od kilku lat na arenie międzynarodowej wyłącznie maleje. Zaczęło się od Rafaela Beniteza, który nawet jeśli w historii klubu nie zapisał się złotymi literami, to dość dobitnie podkreślał o wielkich pieniądzach na transfery obiecanych przez prezesa, a których nigdy potem nie ujrzał na własne oczy. Leonardo w bezprecedensowy sposób przegnał z klubu kolejną legendę, Marco Materazziego, by następnie samemu czmychnąć do PSG. Potem pojawiła się słynna wyprzedaż "byle sprzedać", trzech kolejnych trenerów, wreszcie wspomniane nieeleganckie pożegnanie Maicona i Julio Cesara, a teraz cały świat znów spogląda na Inter nie z powodu wyników sportowych, a z powodu groteskowej sytuacji z Wesleyem Sneijderem.

Zdrowy Sneijder, kapitan vicemistrza świata, jest nie tylko najlepszym piłkarzem Interu Mediolan, ale i prawdopodobnie całej Serie A. Jeszcze kilkanaście tygodni temu Andrea Stramaccioni jawił go jako filar zespołu na długie lata. Kiedy jednak w międzyczasie zespół bez Holendra w składzie radził sobie całkiem udanie, jemu zaś przytrafiła się kolejna kontuzja, władze klubu zdecydowały, że usługi te nie są warte 6 milionów euro rocznie netto. I wbrew fundamentalnej paremii pacta sunt servanda przystąpiono do renegocjacji kontraktu przy kuriozalnej argumentacji, że choć zarobki będą niższe, to piłkarz dostanie kontrakt o jeden rok dłuższy. Być może na pułapie milionów euro nie robi to takiego wrażenia, ale to przecież zupełnie tak, jakby pracownikowi w sklepie obniżyć pensję 3 do 2,3 tysiąca złotych i argumentować, że w ramach pocieszenia dostanie zatrudnienie na jeden rok dłużej.

Pracownik taki, nawet gdyby na warunki nie przystał, wciąż mógłby jednak przez jakiś czas przychodzić do pracy. Wesley Sneijder nie ma takiego komfortu, Andrea Stramaccioni, niedawny wyznawca holenderskiej religii samemu tracąc na swojej wiarygodności (także wśród innych piłkarzy) twierdzi, że jest to jego suwerenna decyzja. Dyrektor sportowy w kulurach sugeruje, że albo Sneijder podpisze nową umowę, albo w barwach Interu już nie zagra.

Te metody negocjacji z piłkarzami nie tylko stoją w sprzeczności z wyznawaną do niedawna filozofią Interu, nie przypominają nawet nieco mniej czułych Juventusu i Milanu, bardziej na myśl przywodząc absurdy Związku Radzieckiego wysuwane w literaturze Bułhakowa.

Jakby tego było mało, Inter nieudolnie zmuszając swoich piłkarzy do renegocjacji uprzednio zawartych umów, jest w tych działaniach nad wyraz bezmyślny. Jeśli bowiem weźmiemy pod uwagę wypuszczenie zupełnie za darmo jednego z czołowych bramkarzy świata czy oddanie za bezcen nadal jednego z najlepszych prawych obrońców, to genialny plan biznesowy polegający na zwolnieniach zupełnie traci swój sens.

Szczytem bezmyślności jest jednak zachowanie klubu w stosunku do Wesleya Sneijdera, który wciąż jest zawodnikiem na swojej pozycji stosunkowo młodym. Którego wartość ekonomiczna wciąż ma szanse oscylować w granicach 40 milionów euro. Klub jednak, który najprawdopodobniej rozstanie się z piłkarzem jeszcze zimą, nie dał mu szansy na zaprezentowanie aktualnej formy na murawie, a na dodatek wysłał całemu światu czytelny sygnał, że najchętniej pozbędzie się go od zaraz - nawet za darmo.

Czy klub grający w Lidze Europejskiej, balansujący między drugim a piątym miejscem w Serie A może sobie pozwolić na tego typu zachowanie wokół absolutnych gwiazd piłki nożnej? Wielu utalentowanych piłkarzy z pewnością z większym sceptycyzmem będzie patrzyło na swój ewentualny transfer do tego niestabilnego zespołu z i tak podupadającej już ligi.

Czy winnym tych wszystkich nieszczęść jest utożsamiany przez kibiców z samym Szatanem Marco Branca? A może to Marco Fassone, przysłany wprost z Turynu, szepcze do ucha Massimo te okropne scenariusze?

Niestety, kilka chwil z giełdą i analizą aktualnej kondycji firmy SARAS jasno daje do zrozumienia, że wszystkie te posunięcia są efektem w dużej mierze desperacji. Oparty na ropie koncern rodziny Morattich, który przez lata utrzymywał Inter, traci na wartości bardziej niż niektóre mydlane bańki internetowe. Trudno się zatem dziwić, że człowiek tracący życiowy dobytek staje się powoli zdolny do wszystkiego.

Jakub Kralka - obserwuj mnie na twitterze: @jakubkralka!

Źródło: Inf. własna

Polecane newsy

Komentarze: 12

Internazionalista

Internazionalista

7 grudnia 2012 | 10:02

bardzo dobry tekst, fajnie sie czyta. i niestety mowi sama prawde o Interze, nasz klub jest poprostu zenujacy od zarzadu po pilkarzy, aczkolwiek pilkarze w tym winy maja najmniej

Interista

Interista

7 grudnia 2012 | 11:11

"Trudno się zatem dziwić, że człowiek tracący życiowy dobytek staje się powoli zdolny do wszystkiego." - najsmutniejsze zdanie tego tekstu....

Paweł Świnarski

Paweł Świnarski

7 grudnia 2012 | 13:37

bardzo chciałbym poznać wszystkie kulisy poruszonych kwestii... ale obraz jaki wypływa mówi jedno, że nie Inter nie pokazał klasy

Kiksu

Kiksu

7 grudnia 2012 | 13:46

trzeba dodac ze ten wykres pokazuje iz SARAS byl warty w roku 2006 okolo 5 MILIARDOW euro a teraz "tylko" jeden.

tomimar

tomimar

7 grudnia 2012 | 17:00

Ten wykres pokazuje że w 2006 roku jedna aukcja była warta 5 euro a teraz poniżej jednego.

MrGoal

MrGoal

7 grudnia 2012 | 17:11

Temat bardzo delikatny i trudny a ja na wstepie powiem ze tamatyki tej nie lubie. W tego typu tekstach slowo "zaslugi" odmieniane jest przez wszystkie przypadki. A owe "zaslugi" to liczyly sie ale moze w latach 30. Teraz pilka to biznes a w biznesie nie ma sentymentow. Oklepane ale prawdziwe. Wiec moim zdaniem pierwsza czesc artykulu jest prawdziwa, ale powinna byc raczej utrzymana w tonie krytyki MM a nie sentymentalnych wspomnien(?) jak to kiedys bylo "na bogato". Wlasnie przez to Inter byl tam gdzie byl. Nie zgadzam sie tez co do oceny...

MrGoal

MrGoal

7 grudnia 2012 | 17:15

przydatnosci zawodnikow. Maicon w sezonie 10-11 byl juz slaby a teraz jest bardzo slaby i lepszy nie bedzie. Swietnie ze go oddali. Cesar bardzo dobry, ale wiekowy wiec nie ma sensu do 40 go trzymac, teraz mozna go gdzies sprzedac, potem trzeba by bylo jako trzeciego bramkarza trzymac. Chivu od wielu lat jest przecietniakiem i nalezy sie go pozbyc. Sneijder jest moim ulubionym pilkarzem, ale on od 2 lat nie zagral dobrego meczu i NIE ZAGRA JUZ. Wiecznie sie leczy i leczyc prawdopodobnie bedzie. Wartosc 40 milionow jest z kosmosu. Teraz warta 20...

MrGoal

MrGoal

7 grudnia 2012 | 20:59

I wiecej napisac nie moge bo jakies bledy wyskakuja:P. Ogolnie to zawodnicy ktorych sprzedano i ktorych sie chce sprzedac na to moim zdaniem zasluguja. A gdyby te 6 mln to byly nasze pieniadze to pewnie inaczej bysmy patrzyli na podpowiedzi typu " daj mu te 6 baniek bo to fajny i zasluzony koles jest a ze od dwoch lat dobrego meczu nie zagral to niewazne". Osobna kwestia jest forma rozstania, tu zgadzam sie,moglo byc bardziej kulturalnie. Ale o to nielatwo chyba jak w gre taka kasa wchodzi

MrGoal

MrGoal

7 grudnia 2012 | 21:03

Jasne ze kontrakt to kontrakt i respektowac go trzeba, ale jak pilkarz przewlekle gra slabo to normalne ze klub podejmuje kroki w celu renegocjacji bądź sprzedazy pilkarza. I sympatii tu nie ma, to biznes. Jak ja bym od dwoch lat odwalal fuszerke w robocie, niezaleznie czy z mojej winy czy z przyczyn losowych, to szef by napewno cos z tym zrobic chcial. Zwlaszcza gdybym siedzial w biznesie gdzie takimi pieniedzmi sie obraca. No to chyba tyle tych nudnych wypocin :P

Hagaen

Hagaen

7 grudnia 2012 | 21:42

Piękny tekst, szkoda, że aż tak bardzo prawdziwy, do szpiku kości prawdziwy. Mr Goal, prawdziwe jest to, co uznajemy z prawdziwe. Jeśli futbol to będzie biznes, to nie będzie już futbolem. Nie przesadzaj też z twierdzeniem o latach 30', bo na przełomie wieków MM wydawał na piłkarzy krocie, krocie również im płacił. W tym wszystkim, bardziej od pieniędzy chodzi przede wszystkim o prestiż. Wielcy biznesmeni mieli wielki kluby, mniejsi mają mniejsze, a maluczcy mają resztę. To prawda, że skoro główny inwestor ma 1/5 dawnego majątku, to logiczne, że nie

Hagaen

Hagaen

7 grudnia 2012 | 21:46

będzie spektakularnych transferów itp. Futbol to sztuka sport, nie maszynka do robienia pieniędzy, bo o to jest na prawdę trudno, co mówił sam MM. Chodzi o spotkania w lożach vipów i popularność. Wtedy przecież i inwestor klubowy może więcej i jest wart więcej. A co do umów - cały świat jest na nich skonstruowany i nie można bezprawnie zmuszać do zmian, BEZ WZGLĘDU NA WSZYSTKO. To idea, sposób działania i główne założenie umowy - ważna terminowo, za porozumieniem zawierających ją stron. Skoro jednak uważasz, że są jakieś ale - niech bank zmieni Ci..

MrGoal

MrGoal

7 grudnia 2012 | 22:14

Ale Inter nie dziala bezprawnie i o to tu chodzi. Nie zabrania sneijderowi trenowac, nie zmusza do grania z juniorami. Stwierdzil tylko ze wes za duzo zarabia w stosunku do tego co prezentuje wiec sprzeda go w styczniu, jesli ten sie nie zgodzi na zarobki adekwatne do formy. a skoro tak to lepiej w skladzie dac pograc i rozwijac mlodych np coutinho, skoro wes zostanie sprzedany. Nie ma tu nic bezprawnego. to nie jest przyklad pandeva i innych. A ze jest to nieeleganckie ?Zgoda, ale to biznes. a ze niedochodowy a bardziej prestizowy to osobna kwestia


Reklama

Reklama

Piłkarze urodzeni dziś

  zobacz wszystkich