Inter po 6. kolejkach ligowych - opinia
Za nami już 6 kolejek nowego sezonu Serie A. Mamy zatem coraz więcej danych, aby dokonać wstępnych szacunków, jak trwająca kampania może się dla nas zakończyć. Jak do tej pory apetyty wielu kibiców zostały mocno rozbudzone, większość stara się też jednak tonować nastroje swoje i innych i zaczekać jeszcze co najmniej kilka tygodni, aby zobaczyć, czy tak udany początek sezonu nie jest "efektem nowej miotły", przyniesionej przez Luciano Spalettiego. Faktycznie istnieje bowiem ryzyko, że Inter wróci niebawem do swoich problemów z lat poprzednich, kiedy irytował kibiców stateczością, chaosem, brakiem walki i zaangażowania. Obawy te spotęgowało jeszcze spotkanie z Bologną, a nawet zwycięska potyczka z Crotone. Czy słusznie?
Zespół z czarno-niebieskiej części Mediolanu jest aktualnie na trzecim miejscu w tabeli po 6. kolejkach, z robiącym wrażenie stosunkiem bramek 12-2. Jeszcze bardziej od statystyk kibiców cieszy jednak styl gry, który długimi momentami w większości meczów może się naprawdę podobać. Podopieczni Spalettiego imponowali grą wysokim pressingiem, spokojem przy wyprowadzaniu piłki z własnej połowy (wybijanie piłki "na oślep" w zasadzie nie występuje), wymiennością podań na połowie rywala, czy po prostu skutecznością pod bramką, którą wyróżnia się szczególnie Mauro Icardi (aktualny wicelider klasyfikacji strzelców). Nie brakuje także efektownych zagrań, jak potężna bomba Skriniara z 35. metrów w meczu ze SPAL, po której poprzeczka bramki strzeżonej przez Alfreda Gomisa trzęsła się przez dobrych kilka sekund, czy wspaniałe trafienie Perisicia na 2-0 z woleja, które zdjęło pajęczynę rosnącą przy spojeniu słupka i poprzeczki również bramki SPAL.
Poza wysoką jakością gry interiści zdołali pokazać już także charakter. Każdy dotychczasowy mecz był inny i w każdym trzeba było reagować inaczej na wydarzenia boiskowe. Piłkarze Spalettiego potrafili całkowicie zdominować solidnego rywala (Fiorentina), któremu praktycznie nie dali dojść do słowa, odwrócili losy meczu z silnym przeciwnikiem (Roma), odfajkowali mecz ze średniakiem, wygrywając bezdyskusyjnie i minimalnym nakładem sił (SPAL), a także wygrali mecz, który od początku się nie układał (Crotone), co również jest sztuką, bo nie da się w każdym meczu grać porywająco - trzeba wygrywać również te mecze, w których z różnych przyczyn nie wszystko układa się tak, jak oczekiwali by tego kibice. Nieco inną historią było spotkanie z Bologną, ale do tej potyczki jeszcze wrócimy.
Wielu kibiców obawia się o dość wąską kadrę. Czy to uzasadnione obawy? W ataku pierwszym zmiennikiem dla Icardiego jest Eder, który w przedsezonowych sparingach strzelał gola za golem, a jest jeszcze chociażby nowy nabytek Karamoh, który ma ogromną motywację, aby stanowić realną konkurencję dla wymienionej dwójki, a Spaletti wypowiedział już pod jego adresem sporo ciepłych słów. Nie gorzej sytuacja wygląda w pomocy, gdzie na dobrą sprawę nie wiadomo jeszcze, czy podstawowym zawodnikiem grającym obok Borjy Valero jest Matias Vecino, czy Roberto Gagliardini, a na skrzydło w odwodzie pozostaje m.in. bardzo ofensywnie nastawiony Marcelo Brozovic. Najbardziej kibiców martwi jednak sytuacja w szeregach defensywnych, dlatego tej formacji wypada poświęcić nieco więcej miejsca. Nie ulega wątpliwości, że dwójka stoperów Miranda - Skriniar jest nie do ruszenia. Nikt o zdrowych zmysłach nie wymaga chyba, żeby zmiennikiem dla nich był zawodnik o porównywalnej klasie - problem polega na tym, że nie ma w kadrze chociażby solidnego zmiennika na tę pozycję. Szkoleniowiec nerazzurrich przekonuje wprawdzie, że doskonale w tej roli sprawdziłby się D'Ambrosio, co wiele mówi o jego stosunku do Ranocchi, który zeszły sezon miał katastrofalny. Sytuacji w defensywie faktycznie daleko więc do komfortowej. Czy są jakieś nadzieje na to, że w przypadku przymusowej nieobecności jednego lub dwóch podstawowych obrońców gra obronna zespołu się nie posypie? Cóż, potrzeba matką wynalazku - w roli stopera można jeszcze sprawdzić Zinho Vanheusdena, który ma na swoim koncie wiele bardzo obiecujących występów w zespołach młodzieżowych Interu i reprezentacji Belgii. Czy okaże się odkryciem sezonu albo przynajmniej solidnym zmiennikiem w razie konieczności zastąpienia Mirandy lub Skriniara to oczywiście pytanie retoryczne, na które odpowiedź poznamy dopiero w chwili próby, ale przynajmniej jest nadzieja. Nie ma więc na razie co płakać nad nieszczęściem, które się nie wydarzyło i nie wiadomo, czy się w ogóle wydarzy. Tym bardziej, że w poprzednich sezonach (szczególnie pod wodzą Roberto Manciniego) wiele razy wydawało się, że skład formacji defensywnej może się podobać, a później piłkarze kopali się po czołach. Reasumując, obrona to najbardziej newralgiczna formacja w zespole, ale brak któregoś z podstawowych stoperów wcale nie musi oznaczać katastrofy. Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę casus Nagatomo, do którego wielu fanów ostatecznie straciło cierpliwość po niektórych jego występach w słusznie minionych sezonach, a pod skrzydłami Spalettiego jego gra może się nawet podobać, a na pewno nie woła o pomstę do nieba.
Co stanowi dodatkowy powiew optymizmu w ocenie gry i szans na coraz lepsze wyniki w najbliższych miesiącach? Gołym okiem widać, co można jeszcze wyraźnie poprawić. Na pewno jest to ustabilizowanie poziomu gry w przeciągu całego meczu. Na razie czarno-niebiescy są dość chimeryczni - potrafią porwać swoją grą długimi fragmentami, po czym przez kolejne kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt minut włączają "tryb ekonomiczny". Mało który zespół byłby w stanie nawiązać równorzędną walkę przeciwko Interowi, jaki oglądaliśmy chociażby przez pierwsze 30. minut spotkania z Fiorentiną. Przez kolejne 30. minut natomiast ta sama Fiorentina, która wcześniej na boisku dosłownie nie istniała, potrafiła realnie zagrozić bramce strzeżonej przez nieocenionego Samira Handanovicia. Podobnie było w innych spotkaniach. Poza tym postępy, jakie zaczęli robić niektórzy zawodnicy pod batutą nowego trenera, naprawdę robią wrażenie i ciężko ocenić, na jaki poziom wejdą w dalszej części sezonu. Mowa tu choćby o Joao Mario, Borja Valero, czy nawet Ivanie Perisiciu, który nie zachwycał tak swoją grą w zeszłym sezonie. A znaczna część kadry to, o czym była już mowa, piłkarze młodzi albo wręcz bardzo młodzi, szczególnie jak na włoskie warunki. Biorąc to wszystko pod uwagę nie można też przejść obojętnie obok faktu, że 18-krotny mistrz Włoch, przynajmniej do tej pory, nie traci goli w końcówkach spotkań, a wręcz przeciwnie - bardzo często poprawia swój dorobek bramkowy w ostatnich minutach meczów. To cecha zespołów z charakterem, które walczą do końca i nigdy nie składają broni przed ostatnim gwizdkiem sędziego.
Co może być natomiast powodem do niepokoju albo przynajmniej niepewności? Jak zareaguje drużyna w zderzeniu z zespołem, na którym pressing na całej szerokości boiska (z czego słynie gra drużyn dowodzonych przez Spalettiego) nie robi wrażenia, a który dodatkowo potrafi wyprowadzić w takich warunkach szybki atak, wymieniając kilka podań z pierwszej piłki na połowie przeciwnika. W tym miejscu właśnie należy poświęcić kilka słów spotkaniu z Bologną, który odbył się w miniony wtorek. Bo tak właśnie zagrali podopieczni Roberto Donadoniego - zaskoczyli swoich rywali bardzo agresywnym i wyjątkowo skutecznym pressingiem na całej długości i szerokości boiska, wyprowadzając jednocześnie bardzo szybkie i zabójcze ataki, z którymi Inter kompletnie sobie nie radził. Szczególnie w pierwszej połowie w szeregach gospodarzy tego spotkania fantastyczne zawody rozgrywał Federico Di Francesco i, przede wszystkim, Simone Verdi. Praktycznie każdy kontakt z piłką tego ostatniego kończył się ogniem płonącym w polu karnym nerazzurrich. W drugiej połowie było nieco lepiej, ale i tak podopieczni Luciano Spalettiego nie bardzo radzili sobie z rozgrywającymi doskonałe zawody piłkarzami Bologny, a remis uratowali po bardzo kontrowersyjnym rzucie karnym, podyktowanym po rzekomym faulu na Ederze. Do tej pory to raczej interiści dyktowali tempo gry w każdym meczu, dzięki bardzo agresywnemu pressingowi i szybkiej wymianie podań - gdy stanęli naprzeciw drużynie wykorzystującej podobny styl gry, wyglądali na zdezorientowanych i zaskoczonych. Wydaje się, że to spotkanie było bardzo bogatym źródłem do analizy, jak przygotować swój zespół lepiej do starć z takimi rywalami dla szkoleniowca, który musi co najmniej o jedną kolejkę odłożyć swoje plany na wygranie dwusetnego meczu we włoskiej Serie A. Czy wnioski z tej analizy uda się skutecznie przełożyć na grę swoich podopiecznych? Na to pytanie odpowiedź dostaniemy w październiku, kiedy to spotkamy się na boisku m.in. w derbach z Milanem i przede wszystkim z Napoli, którego gra ofensywna może się podobać chyba najbardziej na całym Półwyspie Apenińskim - drużyna ta słynie zresztą z ogromnej ilości strzelanych bramek (od wielu lat nie schodzi poniżej 70. trafień w sezonie, w minionych rozgrywkach były to 94. gole). Po tych dwóch spotkaniach będziemy na pewno o wiele mądrzejsi w ocenie, na co realnie stać Inter Spalettiego w trwającej kampanii.
Źródło: inf.własna
Nerazzurri86
26 września 2017 | 00:57
Pozyjemy, zobaczymy...
Ale bardzo ciekawy news...
VVujek
26 września 2017 | 17:58
," co wiele mówi o jego stosunku do Ranocchi, który zeszły sezon miał katastrofalny"
- Ranokia grał dobrze w hull
MrGoal
26 września 2017 | 21:42
Dobry tekst!
Dla mnie na minus jak do tej pory :
1. Tempo gry - dobre tylko momentami. Nie ma odpowiedniej intensywności. Pokaże nam obawiam się Napoli czy Juventus co to znaczy intensywność
2.) pressing - moim zdaniem źle to wygląda. Inter zakłada pressing nie w tempo i według regułu " jeden po drugim" zamiast "wszyscy na raz w jednym tempie" . Z dobrą technicznie drużyną, tj np znów Napoli, odbije nam się to potężną czkawką
Maciej Pawul
27 września 2017 | 11:10
Niestety lanie wody, absolutnie nic nowego niestety się nie dowiedziałem. Kiedy pisze się "efekt nowej miotły" w kontekście szkoleniowca, to ma się na myśli, że jest nią osoba, to personifikacja. Nie mówi się, że ktoś przyniósł "nową miotłę". Nazwiska i imiona można śmiało odmieniać, stąd - obok Borji Valero. Tekst ogólnie czyta się przyjemnie, masz lekkość w pisaniu. Szkoda, że brak jakichś ciekawych, czy kontrowersyjnych wniosków. To zaledwie garść faktów, które i tak wszyscy znamy.
Reklama