Wielcy nieobecni
Po dwóch ligowych kolejkach i serii spotkań towarzyskich wiemy, że Inter stać… na wszystko. Startu sezonu nie należy zaliczyć do udanych. Jeden punkt z dwoma rywalami o przeciętnej sile rażenia, to bez wątpienia powód do niepokoju, tym bardziej, że stare demony nadal mają swoje miejsce w klubowej szatni. Idąc za klasykiem, pytamy dlaczego jest tak źle, skoro powinno być tak dobrze?
Nigdy jej nie było
Mentalna regularność zwycięzcy. W Interze jej nie ma i nikt od czasów Mourinho nikt nie potrafi jej stworzyć. Zespół nie potrafi być liderem z krwi i kości. Takim, który gra jak faworyt w meczach, w których za faworyta uchodzi. Nie widać równowagi i postępu w materii wywierania presji na teoretycznie słabszym przeciwniku i gwarantowania sobie korzystnych wyników. Ze startem każdego sezonu zespół buduje się na nowo, według znanych scenariuszy i schematów. Zaczyna się zazwyczaj od pięknego cierpienia, z którego zespół, poraniony i upokarzany próbuje wyjść na prostą. Jedynym progresem takiego stylu jest obecne twarde komentowanie swoich błędów. Pojawiają się przeprosiny, za nimi idzie medialna mobilizacja i chęć odbudowy zaufania. Po wielu karkołomnych próbach ostatecznie orbitujemy wokół założonych celów i coś drga.
Drugi scenariusz to twardy i zaskakujący marsz od zwycięstwa do zwycięstwa w stronę… kryzysu. Na dobrą sprawę jest to coś niebywałego. Powtarzalność w odtwarzaniu takiego przebiegu wydarzeń powoduje, że Inter zawsze jest jakiś. Zawsze w jego grę wpisana jest martyrologia i szereg czysto pozapunktowych celów. Taki Inter. Zawsze jakiś. Nie zawsze taki, jakim go chcemy.
Nigdy go nie ma
Brakuje postępu i ciągłości, jakiś stałych trwałych podstaw, na których można bazować w dalszym rozwoju. Inter to dziecko, które co jakiś czas zapomina, że pewnych elementów już się nauczyło. Nawet jeżeli zdało już pewien sprawdzian, brak wiedzy powraca i zaskakuje. Zarówno kibiców jak i co gorsza samego trenera. Wydawać by się mogło, że ostatnie spotkanie z Lazio Rzym pozwoliło już zbudować pewną podwalinę do dalszego rozwoju. Tymczasem nie ma kontynuacji i wynika to z wielu powodów. Od podstaw co sezon, a niekiedy nawet co mecz (!) zespół buduje lub próbuje zbudować się na nowo.
Udane mercato to jeszcze nie udany sezon. Wymiana aż tylu ogniw w szatni nie ogranicza się do założenia, że trener ma to co chciał i teraz elementy układanki stworzą piękne widowisko. Proces wplecenia nowych osób w zespół, cele i jakiś projekt trenera nie staje się z dnia na dzień. To żmudna praca dla dobrego psychologa. A dobry to ten, kto potrafi zbudować mentalność. Luciano, z ostatnich trenerów Interu i tak w pewnych sprawach działa szybko. Odwołał wolny dzień i tym bodźcem zapewne dał do zrozumienia, że czas budowania się w tym sezonie należy skrócić do minimum. Kluczowy musi być jego autorytet, bo w gruncie rzeczy szatnia Interu może być tykającą bombą zegarową. Przekrój całego zespołu, nowych twarzy, nowych ról dla dotychczas podstawowych piłkarzy i silne charaktery wewnątrz grupy nakazują z uwagą śledzić atmosferę. Bez charyzmy szkoleniowca i braku wyników zagrożenie konfliktami jest spore. Należy je zdusić i wymóc postęp.
Podobno już jest
Lider zespołu i środka pola. Radja czy Brozo? Ani jeden ani drugi. Nazywanie Belga liderem zespołu, w którym nie zagrał jeszcze ani jednej oficjalnej minuty to formuła na wyrost. Wszyscy znawcy co prawda, wiedzą jakim jest on typem zawodnika. Zażartym, walecznym, itp. Nikt natomiast nie wie jakim typem piłkarza będzie Nainggolan w Interze. Bo fakt, że Inter piłkarzy zmienia (a wręcz psuje) to też już pewna tradycja. Belg być może przybył wyrywać serca wrogom klubu, a być może zamierza odcinać kupony. Czas pokaże.
Brozovic na pozycję lidera ciągle pracuje, ale nadal to człowiek z dużą dozą ryzyka wpisaną w osobowość. Jeżeli dodamy do tego niewłaściwe umieszczenie go w taktyce meczowej to rodzi się nam taki typowy Interista. Szalony i nieprzewidywalny, budujący się w każdym spotkaniu na nowo. Jego brutalny faul na Ljajicu również zilustrował, że poziom emocji i nieobliczalności Brozovica nie da zespołowi stabilności. Chociażby dlatego, że brakuje mu wsparcia. Mam nadzieję, że współpraca obu panów pozwoli z tej mieszanki stworzyć mediolańskiego potwora, który zapamięta już na stale, że potrafi o wiele więcej niż pokazuje. Póki co liderem jest Spal, który jak najszybciej musi znaleźć boiskowego zastępcę. Nim znany i bratersko związany z Interem kryzys zapuka w nasze drzwi. A królestwu jego nie będzie końca.
Źródło: informacja własna
inter00
27 sierpnia 2018 | 10:18
Była porażka i przegrana to teraz czas najwyższy na zwycięstwo. Pierwsza połowa była kapitalna, byliśmy agresywni, dobrze rozgrywaliśmy piłkę. Jednak było widać że zespół jeszcze potrzebuje trochę zgrania. Asamoah nie biegnący tam, gdzie podawał Perisić pokazuję że jeszcze wiele pracy przed zespołem. Wierzę, że Spal udźwignie presje i w następnym meczu będziemy się cieszyć z 3 pkt.
MrGoal
27 sierpnia 2018 | 10:39
W sedno, 110% zgody. I tak rok w rok, niezależnie od zakupów
MrGoal
27 sierpnia 2018 | 10:44
Kto nie wie o czym mowa niech popatrzy na Juventus, vide kolejny przykład z Chievo. Jak przegrywają to tam ta pewność siebie przekładająca się na determinację w dążeniu do strzelania bramki aż wychodzi z ekranu. Widz nie ma wątpliwości że zaraz wyrównają a potem dobiją i rozszarpią. U nas jest tylko strach i niedowierzanie
Gambit
27 sierpnia 2018 | 11:53
Bardzo dobry i trafny tekst. Sam mimo marnego dorobku punktowego to póki co nie martwię sie za bardzo. Jest zastanawiające dlaczego u nas nie można zbudować tej zwycieskiej mentalności. Ale myślę ze do tego trzeba konsekwencji i waidomo ze przydałby się jakiś gracz z taka cechą zwlaszcza do pomocy. Może Radja nim będzie? Na Scudetto i tak szans nie było a o resztę walka dopiero się rozpoczęła.
Lombardo
27 sierpnia 2018 | 14:22
Nie bede pieprzyl duzo, w tym momencie Inter powinien wzbudzac strach u rywali I miec bilans bramek 5-0.
Handa ostatni sezon mam nadzieje gra.
Larry
27 sierpnia 2018 | 17:35
Kochani :-)
Wbrew temu, co niektórzy tu swego czasu insynuowali na podstawie nawet nie tyle swoich wyimaginowanych przesłanek, co po prostu przy jakimkolwiek ich braku, śmiem twierdzić, że jestem jednym z najstarszych tu stażem (pewnie i wiekiem) kibiców Interu, bo od głębokich lat 90. ubiegłego wieku. Tylko z tą stroną jestem związany od kilkunastu lat. To tak tytułem wstępu, żeby właśnie nikt mi tu nie wyskakiwał z zarzutami, że jestem "kibicem sukcesu", czy jak to tam ktoś nazwał. Doskonale rozumiem uczucia wieloletniego kibica Interu załamanego często chimerycznością naszej drużyny. Mimo, że jestem urodzonym optymistą, potrafię też trzeźwo spojrzeć na sytuację i zgadzam się z niektórymi zarzutami, że np. Handa obniżył loty.
Ale skala wszechobecnego tu defetyzmu woła o pomstę do nieba... Pomijam dzieciarnię, która rzuca tu mięsem we wszystko co się rusza, gdy tylko nadarzy się ćwierć okazji. Ale niektórzy z was, którzy przynajmniej sprawiają wrażenie spragnionych jakiejś merytorycznej dyskusji, też ulega tym emocjom. Można odnieść wrażenie, że wielu z was wręcz czeka, jak stado hien, na jakieś potknięcie, porażkę, czy wręcz tylko brak zwycięstwa, żeby wyjść ze swoimi sztandarami, na których jest napisane "wiedziałem", "a nie mówiłem?", "zawsze tak jest". Wystarczy jeden, dwa przegrane mecze (albo tylko brak zwycięstwa) i już trener jest do zwolnienia, połowa zawodników do wyrzucenia, tak samo dyrektor, prezes i serwis sprzątający, ogólnie nie ma nadziei, zamknąć to wszystko w cholerę i nie róbmy sobie wstydu.
Powiedzieć paranoja, to nic nie powiedzieć.
Tym bardziej, że naprawdę nie trzeba być wizjonerem, żeby widzieć, że te problemiki w przedbiegach sezonu wynikają z tego, że mamy praktycznie w połowie nowy zespół. Jak pisałem wcześniej, w zeszłym sezonie Spal wycisnął z tej drużyny 200%, a teraz nie pokazujemy nawet 30% potencjału, który jest. Już w drugim meczu zaprezentowaliśmy się milion razy lepiej, niż w pierwszym i można być niemal pewnym, że w trzecim będzie jeszcze lepiej. A jak ta maszyna nabierze rozpędu, to uwierzcie mi, Toriny i Sasułole będziemy wciągać nosem. W zeszłym sezonie jak ktoś słabo grał, to nie było na kogo go wymienić. A teraz? Na ławce mecz zaczynają zdrowi Miranda, Lautaro, Balde, Karamoh, Radja może spokojnie dochodzić do siebie...
Także błagam was, ochłońcie. (edycja 2018.08.27 17:38 / Larry)
darren
27 sierpnia 2018 | 17:47
Módlmy się o zdrowie i wysoką formę Nainggolana, bo bez tego, może być ciężko o kolejne TOP4.
nwk
27 sierpnia 2018 | 20:43
Kadra została poszerzona by móc grać na 3 frontach i się nie skompromitować. Niestety. Masowe zidiocenie i myśli o skudetto zajebanym w dupę pierdolonym przesłoniła fakt, że Sassuolo i Torino są dla Interu bardzo niewygodnymi przeciwnikami. Róbcie tak dalej...
Teraz muszą się przełamać, Bologna i Parma. Jak nie, to jebać ten sezon.
Reklama